poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 4

Ktoś puka do drzwi. Mogę się założyć, że to albo Nowakowski, albo Kurek. Bardziej prawdopodobna jest ta druga wersja. Nie wiedziałam czy otworzyć. Zaczęłam się już przecież pakować. Nie. Nie mam zamiaru nigdzie wyjeżdżać, ale przecież muszę zamieszkać w ośrodku razem z nimi. Tak podobnież mam w umowie. Czemu podobnież? Bo jeszcze tej umowy nie widziałam. Tak, wiem. Trochę to dziwne, ale co tam. Raz się żyje. No ale przecież Bartek nie musi wiedzieć, że nigdzie się ze Spały nie ruszam, prawda? Niech żyje w niepewności. Nie zaszkodzi mu. To znaczy nie chcę mu zrobić na złość tylko Piotrkowi. Przecież wiadomo, że Kurek się mu poskarży... Boże. Jaka ja jestem wredna. Ale mam powody. Życie nauczyło mnie już, że nawet najbliższe osoby mogą cholernie ranić. Wracając do tych drzwi. Otworzyć, czy nie. Już jakieś 10 minut ktoś w nie nawala. Dobra. Trudno. Raz kozie śmierć. Podchodzę do drzwi i je otwieram. Nie pomyliłam się. Pukał Kurek. Już chciałam zamknąć drzwi przed nosem, ale na chama wbił mi do domu. Poszedł do salonu i zobaczył walizki. Obserwowałam go bardzo uważnie. Byłam strasznie ciekawa jego reakcji, ale tego to bym się nigdy nie spodziewała. Podszedł do mnie i mocno przytulił. Odwzajemniłam jego czyn. Było mi w tedy tak dobrze. Czułam się przy nim bezpieczna. Z resztą od zawsze czułam się przy nim i przy Piotrku bezpieczna, ale jedno wydarzenie to zmieniło... 
-Proszę cię... Nie rób tego.- szepnął mi wprost do ucha, a mnie przebiegł przyjemny dreszczyk. 
-Ale czego mam nie robić Bartuś...
-Nie wyjeżdżaj. Błagam. Nie chcę cię znowu stracić.- jak to powiedział, to zrobiło mi się tak ciepło na sercu. 
-Przepraszam cię. Może to zabrzmi trochę chamsko, ale musisz wyjść...
-Co?! Czemu?!
-Ponieważ muszę iść do ośrodka. Za raz mam trening tenisa z chłopakami, a potem układamy układ taneczny z dziewczynami.
-Pójdę, ale najpierw powiedz mi prosto w oczy, że tego chcesz.- powiedział stanowczo, a ja stanęłam w bezruchu. Trafił na mój czuły punkt. Przecież wiedział, że nie chcę, aby sobie poszedł. Popatrzyłam mu w oczy i biorąc torbę treningową wyszłam z domu, a on za mną. Zamknęłam drzwi i nic nie mówiąc doszłam do ośrodka. Kurek dzielnie mi towarzyszył, a mi, nawet nie wiem z jakiego powodu, zaczęły lecieć słone krople po policzkach. To chyba przez te cholerne wspomnienia. Chciałabym mu w końcu powiedzieć czemu w tedy tak nagle wyjechałam, ale nie potrafię. Nie jestem jeszcze na to gotowa. W milczeniu doszliśmy do kortu tenisowego, a tam czekali na mnie już prawie wszyscy. Jeszcze nie było Janka. Akurat dzisiaj zachciało mu się trochę z nami potrenować. Co za ironia losu.  Wytarłam łzy z policzków i weszłam na kort. Kamil mnie zauważył co wiązało się z tym , że do mnie podszedł. Nawet spoko z niego chłopak. Dobrze się z nim gada i nawet nieźle gra, ale nic poza tym. 
-Płakałaś?- zapytał z troską. Raczej udawaną, ale troska to troska, co nie? Boże. Kogo ja oszukuję. 
-Nie ważne.- wymusiłam z siebie lekki uśmiech. Chyba mi nie uwierzył, bo zwołał resztę ekipy. 
-Ej. Co się stało?- w mgnieniu oka zalała mnie lawina pytań tego typu. 
-Na prawdę nie ważne...
-To przez tamtego siatkarzynę, prawda?- zapytał Kamil. 
-Tak jakby...-odpowiedziałam, a Skrzynecki (bo tak miał na nazwisko) nagle zerwał się z miejsca i podszedł do Kurka. Uważnie przysłuchiwałam się ich ciekawej wymianie zdań. 
-Przepraszam pana, ale dzisiaj zamknięty trening.- powiedział Kamil w stronę Kurka. 
-Hmm. A gdzie to jest napisane?- odpowiedział lekko wkurzony Bartek. 
-Zraz możesz mieć to napisane na twarzy denny siatkarzyno!- wykrzyczał tenisista. Już miałam zacząć ich rozdzielać, ale na szczęście pojawił się Janek i zainterweniował. 
-Co tu się dzieje do cholery?!
-Bo on się na mnie z mordą rzuca!- powiedział już na max'a zdenerwowany siatkarz. 
-Mam powody!- odciął się Kamil. 
-Ciszaaaa! Najpierw Kamil. Tłumacz się!- nie wiedziałam, że Janek potrafi być taki ostry i stanowczy... Ciekawe co z tego wyniknie. 
-Tu nie ma nic do tłumaczenia. Nikola przez niego płakała. To chyba wystarczający powód, prawda? 
-Wiedziałem, że to się tak skończy...- szepnął Nowakowski i spojrzał z wyrzutem na Kurka. Postanowiłam wkroczyć do akcji, bo mogłoby z tego coś nie za fajnego wyniknąć. A co jeśli by wynikła z tego jakaś bójka? Jak Janek się z kimś kłóci to już na poważnie. Podeszłam do nich i stanęłam koło Kamila. 
-Moglibyście już przestać? Z tego co pamiętam to miałam was uczyć jak w tenisa grać, bo wy sieroty jesteście, a nie! 
-Nie wtrącaj się.- rzekł stanowczo Janek w tym samym czasie co Skrzynecki. O nie! Tak to nie będzie. Splotłam swoje palce z Nowakowskiego i odciągnęłam go na bok. 
-Co to ma być do cholery?- zapytałam, ale odpowiedzi nie otrzymałam. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że Janek cały czas wpatruje się w nasze splecione dłonie. 
-Przepraszam, to był odruch, a z resztą inaczej bym cię nie odciągnęła na bok. Odpowiesz mi na pytanie?- czułam, że się lekko zarumieniłam. Co się ze mną dzieje? 

                                        *************************************

Na początku chciałabym was bardzo, ale to bardzo przeprosić za tak długą nieobecność, ale kompletnie nie mogłam sklecić tego rozdziału. Pisałam go kilka razy, ale za każdym razem wydawał mi się coraz gorszy... Z efektu mojej pracy też nie jestem zadowolona. Ten wpis wyszedł beznadziejny. Jak tylko będę miała wenę, to postaram się dodawać coś częściej. Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten dość duży poślizg. 
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, to proszę wpiszcie namiary na siebie w zakładce Informowani. To bardzo ważne :)

P.S. Kamil Skrzynecki- 20 letni tenisista. Łamacz damskich serc.